Wymyślić siebie
Porad na temat jak się "wynaleźć" po życiowej
porażce* są setki. Większość z nich sprowadza się do kilku punktów:
1. zastanów
się czego oczekujesz,
2. spisz
swoje pomysły,
3. zrób
plan,
4. pamiętaj o czymś, co będzie cię motywować
5. dąż
wytrwale do celu!
Większość jest taka pozytywna i wzruszająca... do
obrzydzenia. A zwłaszcza te inspirujące cytaty.
Jestem sceptykiem. Nie wierzę w dobre rady. Sądzę, że tak
naprawdę droga do odnalezienia celu w życiu jest bardzo samotna i nikt ani nie
powtórzy sukcesów i porażek innej osoby, ani też nie jest w stanie
podpowiedzieć komuś gotowych rozwiązań.
W sumie najbardziej podobały mi się porady Jamesa Altuchera.
Oto kilka z nich:
Jesteś zerem i tak
naprawdę nikogo nie obchodzi twoje biadolenie
Nie oczekuj, że
zmiana nastąpi natychmiast
oraz
Kiedy mam zacząć? –
DZISIAJ
No to zaczynam.
*) Nie odniosłam życiowej porażki. W każym razie żadnej
takiej spektakularnej. Zwyczajnie – poszłam na studia, które mnie nie interesowały,
późno podjęłam pierwszą pracę, zaraz potem zaszłam w pierwszą ciążę, potem w
drugą, a potem znalazłam pracę, która miała dać mi czas na wychowanie dzieci.
Moje dziewczyny uważam za sukces, ale nie mogę (i nie chcę) żyć ich życiem,
więc niech one się cieszą swoimi osiągnięciami, a ja muszę (chcę) zdobywać swoje
– niezależne od nich. Zatem mój przełom to nie porażka, ale po prostu zdecydowane
odcięcie pępowiny.
Komentarze
Prześlij komentarz