Pomysł

[pisarskie poniedziałki]

Pomysł na bloga i pomysł na... książkę. Ten blog ma mi służyć jako pewnego rodzaju promocja. Promocja mojego pisania i (nowego) zaangażowania w copywriting. Będzie tu też trochę grafiki, fotografii oraz czasem nieco narzekania na rzeczywistość i na dwie nastolatki w domu.

Poniedziałki chciałam poświęcić głównie na pisanie – a konkretnie na porady pisarskie. W końcu bawię się w to już na tyle długo, że czegoś się chyba nauczyłam i mogłabym się tym podzielić. :) Nie miałabym nic przeciwko, żeby ktoś zadał mi jakieś pytania, choć o to pewnie trudno będzie tak zaraz na początku.

A zatem pierwszy wpis to taki właśnie – pomysł. Bo od czego zaczyna się książka? No, oczywiście, od pomysłu. Pisarze dzielą się pod tym względem na tych, którzy mają wręcz za dużo pomysłów i na tych, którzy pomysłów nie mają wcale, za to jak już zabiorą się do pisania, idzie im to znacznie lepiej niż tym pierwszym.

Ja należę do pisarzy u których pomysł goni pomysł. Ja za nimi nie nadążam, a z realizacją to już w ogóle jest krucho. Co zatem robić z nadmiarem pomysłów? Kiedyś próbowałam natychmiast zapisać każdy z nich, ale nie w formie zwykłych notatek, o nie! Ja chciałam z tego niedojrzałego jeszcze pomysłu, od razu stworzyć epicką powieść. Nie przyniosło to dobrych rezultatów.

Później obiecałam sobie, że będę się koncentrować tylko na jednej rzeczy, aż ją skończę i z całej siły odpychałam nowe pomysły, kiedy się pojawiały. Kończenie potrafiło trwać kilka tygodni, czasem miesięcy. Nawet najcierpliwszy mnich by się wkurzył, a inspiracja to bardzo kapryśna bestia i potem nie chciała wracać.

Teraz chyba mam już na nią sposób – a może ona na mnie? Zaprzyjaźniłyśmy się i kiedy mnie nachodzi, czym prędzej spisuję to, co mi dyktuje, ale w formie luźnych notatek. Zazwyczaj zajmuje to nie więcej niż dwa dni, potem mam takie pliki z pomysłami i po kolei próbuję je realizować. Czasem pomieszam jeden z drugim. A czasem po prostu je odkładam na jeszcze później.

Jeśli ty też jesteś tego typu pisarzem, co to ma tysiąc pomysłów na godzinę i nie może się zdecydować za co się zabrać, możesz skorzystać z mojego doświadczenia. Przede wszystkim trzeba nałożyć sobie ograniczenia. Trzeba zmusić "natchnienie", by służyło Tobie, a nie Ty jemu i jego kaprysom. Tak więc, jeśli jakiś pomysł jest już wystarczająco dojrzały w Twojej głowie, spróbuj zacząć nadawać mu kształt. Powiedz sobie, że poświęcisz miesiąc na taką pierwszą wersję swojej powieści. I konsekwentnie się tego trzymaj. Kolejne pomysły, które pojawią się w tym czasie zapisuj, ale bardzo skrótowo. I wracaj do swojego głównego pomysłu. W kolejnym miesiącu zacznij rozwijać inny. W jeszcze kolejnym następny, aż dojdziesz do tego, że ten pierwszy jest już gotowy, by zrobić z niego poważny tekst. Ale o tym kiedy indziej.

Jak wybrać Ten Jedyny pomysł z gąszczu innych? Ano, możesz zrobić losowanie. Możesz zrobić sobie listę i wykreślić z niej pomysły, które w tej chwili nie wzbudzają w tobie entuzjazmu. Potem te, które uważasz za trudne. Potem te, które kiedyś były na czasie, a teraz się zdezaktualizowały. Potem te, bez których możesz żyć. W którymś momencie zostanie jeden (albo trzy). Albo wyobraź sobie, że pali się taka stara biblioteka, w której są woluminy oprawione w skórę, wielkie i ciężkie, a w każdym spisany twój jeden pomysł. Ty dasz radę unieść tylko jedną księgę. Którą zabierasz? To jest właśnie ten pomysł, który chcesz pisać.

A co jeśli jesteś pisarzem drugiego typu – pomysłów nie masz ale piszesz pięknie i ekscytująco. Co wtedy? No cóż, słyszałam, że są strony z tzw. "promptami", czyli właśnie pomysłami, ideami. Podobno obserwacja rzeczywistości, słuchanie rozmów ludzi w autobusach (czy obserwowanie jak wpatrują się każdy w swoją komórkę), zaglądanie ludziom w okna, albo oglądanie zdjęć odległych zakątków świata, też stanowią świetny sposób na znalezienie pomysłu.

No to szukajcie. Powodzenia!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wymyślić siebie