Cennik, wzór umowy, rwanie włosów z głowy, czyli niełatwo być copywriterem


[copywriting we środę]
To wszystko jest bardziej skomplikowane niż mi się wydawało. Tak jest z resztą ze wszystkim chyba, ale powoli odkrywam te wszystkie niuanse copywritingu, o których nie miałam pojęcia. I wcale nie chodzi o samo pisanie, bo to akurat, jak na razie, nie zaskakuje mnie niczym. Ale to wszystko co dookoła…
Na przykład ceny. Odpowiadając na zamówienie trzeba podać cenę, której się oczekuje i ja za każdym razem mam z tym kłopot i muszę sprawdzać jakie ceny chodzą i gdzie i za co (bo inaczej jest za SEO, inaczej za opisy produktów, artykuły na bloga a jeszcze inaczej za tłumaczenia). Może to jakoś ogarnę, a na razie chyba muszę sobie przygotować jakiś cennik i wstawić go tu, na bloga. Bo na razie to moja jedyna strona w necie.  
Druga rzecz, która mnie zaskoczyła, to że nie wszyscy zleceniodawcy zdają sobie sprawę z tego, że czasem trzeba spisać umowę. I jeśli działa się przez portal (za usługi którego trzeba płacić prowizję) to jeszcze nie problem, bo oni nad tym czuwają. Ale jeśli podpisuje się umowę na własną rękę, to naprawdę trzeba uważać. Dlatego taka umowa jest niezbędna. To też muszę sobie skombinować.
Poza tym dodać rzeczy do portfolio, pomyśleć o następnych wpisach na bloga, zagospodarować czwartki, zmienić profilowe na fejsie i w guglach… dowiedzieć się ile kosztuje hosting i takie tam. Oj, jest tego wszystkiego i gdy w dodatku pracuje się na cały etat, nie jest wcale łatwo. Ale co? Ja nie dam rady??? ;p

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wymyślić siebie