Podstawy fabuły -- Część 1 czyli Od początku...

Ostatnio pisałam dlaczego planowanie jest lepsze od pisania pod wpływem impulsu i natchnienia (właściwie starałam się porównać te dwie techniki bez stronniczości, ale nie wiem czy mi wyszło). Dziś napiszę w jaki sposób ja sama podchodzę do fabuły.

Kiedyś dawno temu znalazłam rozpiskę dotyczącą hollywoodzkich scenariuszy, którą stosuję do dziś. Była na tyle dokładna, że dało się na jej podstawie wyliczyć ilość słów potrzebnych w danej scenie, ale to już była przesada. ;) Ciekawe są w tej technice pewne punkty fabularne, które chcę tu opisać.

W odróżnieniu od zasady, by rozpoczynać opowieści od przedstawienia sytuacji i postaci, tu rozpoczyna się od Pulsu. Puls to krótka historia sama w sobie, nie mająca bezpośredniego związku z właściwą fabułą, sygnalizująca pewne sprawy, czy cechy charakterystyczne bohaterów, które będą miały znaczenie w dalszej części powieści. Właściwie jest to element bardzo popularny we współczesnej literaturze, zwłaszcza przygodowej, czy sensacyjnej. Nie było go w mitologiach, czy w ogólnie uznanym wzorze tworzenia fabuły, jaką jest “Monomit”, inaczej “Podróż Bohatera” Josepha Campbella.

Tam zaczyna się od elementu, który Campbell nazywa “Zwyczajnym Światem”, a w tej rozpisce nazwany został Stasis. Jest to pokazanie bohaterów w zwykłej, codziennej dla nich sytuacji. Może ich dom, może miejsce pracy, przyjaciół, nieprzyjaciół, lęki i frustracje oraz marzenia i potrzeby. Dowiadujemy się, że czegoś w ich życiu brakuje, chociaż może sam bohater nie wie, czego.

Prawdopodobnie dowie się gdzieś pod koniec opowieści, ale teraz, kiedy już go poznaliśmy zostanie po Campbellowsku “Wezwany do Działania”. Następuje to w punkcie fabularnym nazwanym Małym Punktem Zwrotnym, oraz Małym Klimaksem. To tutaj akcja dzieje się szybciej i stawka jest wysoka. Klimaks trochę uspokaja akcję, stanowi jej zwieńczenie i podsumowanie.

Powyższe stanowić powinno mniej więcej jedną czwartą naszej opowieści

Przechodzimy dalej. Po pierwsze bohater musi zareagować na wydarzenia Punktu Zwrotnego. W angielskiej wersji rozpiski nazywało się to Re-Actions, ale ja to nazwę Wydarzeniami (1). Takich serii wydarzeń, gdzie akcja znów jest spokojniejsza, rozważa się różne za i przeciw, będzie w całej opowieści jeszcze cztery, ale nad nimi nie będę się szczegółowo rozwodzić, gdyż bardziej interesują mnie w tej chwili wszystkie zwroty akcji. Wspomnę tylko, że Wydarzenia można porównać z “Drogą Prób” z Monomitu i na tym kończą się moje porównania, bo nie wiem, jak go dalej dopasowywać do mojej linii fabularnej.

Kontynuując zatem, dochodzimy do punktu, który nazywa się Pierwszym Zogniskowaniem. To pojedyńcza scena, która zawiera coś istotnego, do czego wrócimy dalej w opowieści. Przedmiot, zdarzenie, zachowanie postaci. Cokolwiek, co tak naprawdę będzie wykorzystane dużo później, a najprawdopodobniej wpłynie w istotny sposób na Punkt Zwrotny. Zogniskowanie polega na zwróceniu uwagi czytelnika to To Coś, bez wyjaśniania czemu to służy. Takie “Forshadowing”.

Póżniej następuje dalsza część Wydarzeń (2), które prowadzą do Punktu Bez Powrotu. Wiele osób twierdzi, że środek książki jest nudny i trudny do napisania, a tymczasem w tym zarysie fabuły jest to miejsce, gdzie najwięcej się dzieje! Punkt Bez Powrotu jest szczególnie istotny -- być może najważniejszy w całej książce -- bo to tu właśnie bohater podejmuje decyzję, która zaważy na wszystkich dalszych wydarzeniach powieści. Jeśli zdecyduje się ratować księżniczkę, to będzie musiał zebrać wojów, którzy mu pomogą, poczytać o smokach, by wiedzieć, jak tego właśnie pokonać, wybrać drogę, którą dostanie się do jego wieży itp., itd. A jeśli zdecyduje się jej nie ratować? No cóż, wtedy drugiej połowy tej historii po prostu nie będzie, bo rycerz wróci do swojego zamku, a ktoś inny zostanie bohaterem.

Ten moment, podobnie jak Zogniskowanie, to pojedyncza scena. I ta powinna być dokładnie w połowie opowieści.

Na dalszy ciąg moich wywodów zapraszam za tydzień.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wymyślić siebie